Koniec z odbieraniem rent i emerytur przez ZUS
źródło : WYBORCZA BIZ
Tak postanowił dziś o godzinie 12 Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie uznali, że taka praktyka narusza zasadę zaufania obywateli do Państwa
Pani Maria kilka lat temu zwolniła się z pracy i wystąpiła do ZUS z wnioskiem o emeryturę. Złożyła wszystkie potrzebne dokumenty. Urzędniczka, która je przyjmowała, zapewniała, że wszystko jest w porządku. Zakład wyliczył, że kobieta będzie dostawać około 1,4 tys. zł brutto. - Niewiele, ale cieszyłam się, że w końcu spokojnie zajmę się wnuczkami - mówi.
Jej spokój nie trwał długo. Po 18 miesiącach ZUS uznał, że się pomylił. Zaliczył pani Marii do stażu pracy lata, których zaliczyć nie powinien. I decyzję o przyznaniu emerytury... cofnął. Kobieta pozostała bez środków do życia. - I co ja mam teraz zrobić? Gdzie znajdę pracę? - rozpacza.
Jej spokój nie trwał długo. Po 18 miesiącach ZUS uznał, że się pomylił. Zaliczył pani Marii do stażu pracy lata, których zaliczyć nie powinien. I decyzję o przyznaniu emerytury... cofnął. Kobieta pozostała bez środków do życia. - I co ja mam teraz zrobić? Gdzie znajdę pracę? - rozpacza.
Inny przypadek:
Pan Marek z Widawy koło Sieradza stałą rentę dostał w styczniu 1998 roku. Jego ojciec był zawodowym oficerem zamordowanym przez Rosjan w Starobielsku. On z rodziną został zaś wywieziony na Syberię. Rąbał drzewo, pracował ponad siły. - Był potworny głód. Jadłem wszystko, co było tylko zielone i z ziemi wystawało - wspomina.
Do ojczyzny wrócił jako wrak człowieka. Długo się leczył, później poszedł do pracy. Obecnie ma chorobę wieńcową i problemy neurologiczne. Rentę przyznała mu komisja orzeczników ZUS po specjalnych badaniach i przedstawieniu historii chorób. Zgodnie z decyzją był inwalidą wojennym. Wysokość renty: 800 zł miesięcznie. Do tego doszła w 2001 roku wypracowana przez lata emerytura. Przeciętna - wystarcza na skromne życie.
Pod koniec 2008 r. został wezwany do ZUS. - Musiałem jechać do Łodzi - wspomina ponuro. - Komisja orzeczników, kobieta i dwóch mężczyzn, obejrzała dokumenty, porozmawialiśmy chwilę. Wszystko trwało góra dziesięć minut. Odmówiono mi wypłaty renty, bo owszem, jestem inwalidą, ale moje schorzenia ich zdaniem nie wynikają z pobytu na Sybirze.
Poszedł do inspektoratu. - Przecież stała renta to prawo nabyte - powiedział. - Ja byłem na Sybirze!
Urzędniczka: - Co mnie obchodzi Sybir. Ja mam przepisy!
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich takie przypadki (opisywaliśmy je w "Gazecie" kilkakrotnie świadczą o tym, że obecnie decyzja o przyznaniu emerytury czy renty "nie jest żadnym gwarantem stabilizacji sytuacji prawnej i życiowej jednostki, skoro organ rentowy w każdym czasie i tylko na podstawie odmiennej oceny dowodów może pozbawić jednostkę przysługujących jej praw".
Rzecznik tłumaczy, że jeśli ktoś straci już raz przyznaną emeryturę, będzie miał problemy z powrotem do pracy. A to nie koniec problemów. Czas, w którym emerytura jest odebrana (np. przez dwa czy cztery lata), nie jest zaliczany do tzw. okresów składkowych i nieskładkowych (np. studia czy urlopy wychowawcze). Oznacza to lukę w karierze zawodowej i brak odpowiedniego stażu pracy, więc trzeba odpracować brakujące lata do emerytury.
Lipowicz cytuje ekspertów ubezpieczeniowych, którzy mówią wprost, że feralny przepis zwalnia ZUS od wszelkiej odpowiedzialności za wydawane decyzje. Te bowiem urzędnicy zawsze mogą zmienić.
Dlatego wnioskowała do Trybunału Konstytucyjnego aby art. 114. 1 o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych uznał za niezgodny z Konstytucją. Dziś sędziowie zgodzili się z jej poglądem.
Jak przekonywał sędzia sprawozdawca Piotr Tuleja "prawo nie może stać się pułapka dla obywateli".
Pan Marek z Widawy koło Sieradza stałą rentę dostał w styczniu 1998 roku. Jego ojciec był zawodowym oficerem zamordowanym przez Rosjan w Starobielsku. On z rodziną został zaś wywieziony na Syberię. Rąbał drzewo, pracował ponad siły. - Był potworny głód. Jadłem wszystko, co było tylko zielone i z ziemi wystawało - wspomina.
Do ojczyzny wrócił jako wrak człowieka. Długo się leczył, później poszedł do pracy. Obecnie ma chorobę wieńcową i problemy neurologiczne. Rentę przyznała mu komisja orzeczników ZUS po specjalnych badaniach i przedstawieniu historii chorób. Zgodnie z decyzją był inwalidą wojennym. Wysokość renty: 800 zł miesięcznie. Do tego doszła w 2001 roku wypracowana przez lata emerytura. Przeciętna - wystarcza na skromne życie.
Pod koniec 2008 r. został wezwany do ZUS. - Musiałem jechać do Łodzi - wspomina ponuro. - Komisja orzeczników, kobieta i dwóch mężczyzn, obejrzała dokumenty, porozmawialiśmy chwilę. Wszystko trwało góra dziesięć minut. Odmówiono mi wypłaty renty, bo owszem, jestem inwalidą, ale moje schorzenia ich zdaniem nie wynikają z pobytu na Sybirze.
Poszedł do inspektoratu. - Przecież stała renta to prawo nabyte - powiedział. - Ja byłem na Sybirze!
Urzędniczka: - Co mnie obchodzi Sybir. Ja mam przepisy!
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich takie przypadki (opisywaliśmy je w "Gazecie" kilkakrotnie świadczą o tym, że obecnie decyzja o przyznaniu emerytury czy renty "nie jest żadnym gwarantem stabilizacji sytuacji prawnej i życiowej jednostki, skoro organ rentowy w każdym czasie i tylko na podstawie odmiennej oceny dowodów może pozbawić jednostkę przysługujących jej praw".
Rzecznik tłumaczy, że jeśli ktoś straci już raz przyznaną emeryturę, będzie miał problemy z powrotem do pracy. A to nie koniec problemów. Czas, w którym emerytura jest odebrana (np. przez dwa czy cztery lata), nie jest zaliczany do tzw. okresów składkowych i nieskładkowych (np. studia czy urlopy wychowawcze). Oznacza to lukę w karierze zawodowej i brak odpowiedniego stażu pracy, więc trzeba odpracować brakujące lata do emerytury.
Lipowicz cytuje ekspertów ubezpieczeniowych, którzy mówią wprost, że feralny przepis zwalnia ZUS od wszelkiej odpowiedzialności za wydawane decyzje. Te bowiem urzędnicy zawsze mogą zmienić.
Dlatego wnioskowała do Trybunału Konstytucyjnego aby art. 114. 1 o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych uznał za niezgodny z Konstytucją. Dziś sędziowie zgodzili się z jej poglądem.
Jak przekonywał sędzia sprawozdawca Piotr Tuleja "prawo nie może stać się pułapka dla obywateli".
Informacje z strony TK
Nieograniczone uprawnienie organu rentowego do wszczęcia postępowania z urzędu w celu weryfikacji ustalonego prawa do emerytury lub renty albo ich wysokości jest niezgodne z konstytucją.
28 lutego 2012 r. o godz. 9.00 Trybunał Konstytucyjny rozpoznał wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczący zasad ustalania prawa do świadczeń lub ich wysokości.
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 114 ust. 1a ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jest niezgodny z zasadą zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa wynikającą z art. 2 oraz z art. 67 ust. 1 konstytucji.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, redakcja art. 114 ust. 1a ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (dalej FUS) nie pozostawia wątpliwości, że przepis ten uprawnia organ rentowy do wszczęcia postępowania z urzędu w celu weryfikacji ustalonego prawa do emerytury lub renty albo ich wysokości - w oparciu o odmienną ocenę przedłożonych w przeszłości dowodów - nawet po wielu latach. W konsekwencji art. 114 ust. 1a ustawy FUS narusza konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa (art. 2 konstytucji) oraz art. 67 ust. 1 konstytucji wskutek nieproporcjonalnej ingerencji w prawo do zabezpieczenia społecznego.
Trybunał uznał, że wzruszalność prawomocnych decyzji emerytalno-rentowych powinna być sytuacją wyjątkową, wynikającą z precyzyjnie określonych przesłanek. Nie kwestionując co do zasady potrzeby weryfikacji prawomocnych decyzji rentowych, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że regulacja przewidziana w art. 114 ust. 1a ustawy FUS określa podstawę ponownego ustalenia prawa (na niekorzyść świadczeniobiorcy) w sposób, który pozwala organom rentowym w nieograniczonym zakresie weryfikować prawomocne decyzje rentowe, niekiedy wydane na skutek błędu organu rentowego. Konsekwencje ponoszą świadczeniobiorcy, również wtedy, gdy swym zachowaniem w żadnej mierze nie przyczynili się do sformułowania błędnych ocen. Zdaniem Trybunału, nie może być tak, że organ, po upływie kilku czy kilkunastu lat, w reakcji na stwierdzone nieprawidłowości w procesie ustalania prawa do świadczeń uzyskuje "doraźny instrument" umożliwiający nieograniczoną w czasie weryfikację świadczeń. Taką rolę spełniał art. 114 ust. 1a ustawy FUS, stwarzając swoistą pułapkę dla świadczeniobiorców. "Pułapka prawna" polega na tym, że obywatel, opierając się na dokonanej przez organ władzy publicznej ocenie przesłanek nabycia prawa i działając w zaufaniu do dokonanej oceny, podejmuje istotne decyzje życiowe, niekiedy nieodwracalne (np. rezygnacja z zatrudnienia), a następnie - gdy okaże się, że decyzje organu były błędne - ponosi wszelkie konsekwencje tych błędów. Sytuacja, w której możliwe jest pozbawienie prawa do emerytury lub renty wskutek uznania, że przedłożone dowody nie dawały podstaw do ustalenia takiego prawa oznacza naruszenie zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Trybunał dostrzegł, że z punktu widzenia usprawiedliwionego interesu publicznego podstawowym celem weryfikacji świadczenia w trybie art. 114 ust. 1a ustawy FUS było przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Trybunał podkreślił jednocześnie, że nie może się to odbywać przy niewspółmiernej ingerencji w prawa jednostki. Zwłaszcza wówczas, gdy do realizacji prawa do emerytury lub renty doszło wskutek błędnej oceny organu rentowego co do wystąpienia przesłanek wymaganych do nabycia uprawnień, konieczne jest zakreślenie proporcjonalnych granic ingerencji. W ocenie Trybunału Konstytucyjnego, skonfrontowanie kwestionowanej regulacji z zasadą proporcjonalności potwierdza zarzut niewspółmierność ingerencji w prawo do zabezpieczenia społecznego, co skutkuje naruszeniem także art. 67 ust. 1 konstytucji.
Rozprawie przewodniczył sędzia TK Marek Kotlinowski, sprawozdawcą był sędzia TK Piotr Tuleja.
Wyrok jest ostateczny, a jego sentencja podlega ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw
28 lutego 2012 r. o godz. 9.00 Trybunał Konstytucyjny rozpoznał wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczący zasad ustalania prawa do świadczeń lub ich wysokości.
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 114 ust. 1a ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jest niezgodny z zasadą zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa wynikającą z art. 2 oraz z art. 67 ust. 1 konstytucji.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, redakcja art. 114 ust. 1a ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (dalej FUS) nie pozostawia wątpliwości, że przepis ten uprawnia organ rentowy do wszczęcia postępowania z urzędu w celu weryfikacji ustalonego prawa do emerytury lub renty albo ich wysokości - w oparciu o odmienną ocenę przedłożonych w przeszłości dowodów - nawet po wielu latach. W konsekwencji art. 114 ust. 1a ustawy FUS narusza konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa (art. 2 konstytucji) oraz art. 67 ust. 1 konstytucji wskutek nieproporcjonalnej ingerencji w prawo do zabezpieczenia społecznego.
Trybunał uznał, że wzruszalność prawomocnych decyzji emerytalno-rentowych powinna być sytuacją wyjątkową, wynikającą z precyzyjnie określonych przesłanek. Nie kwestionując co do zasady potrzeby weryfikacji prawomocnych decyzji rentowych, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że regulacja przewidziana w art. 114 ust. 1a ustawy FUS określa podstawę ponownego ustalenia prawa (na niekorzyść świadczeniobiorcy) w sposób, który pozwala organom rentowym w nieograniczonym zakresie weryfikować prawomocne decyzje rentowe, niekiedy wydane na skutek błędu organu rentowego. Konsekwencje ponoszą świadczeniobiorcy, również wtedy, gdy swym zachowaniem w żadnej mierze nie przyczynili się do sformułowania błędnych ocen. Zdaniem Trybunału, nie może być tak, że organ, po upływie kilku czy kilkunastu lat, w reakcji na stwierdzone nieprawidłowości w procesie ustalania prawa do świadczeń uzyskuje "doraźny instrument" umożliwiający nieograniczoną w czasie weryfikację świadczeń. Taką rolę spełniał art. 114 ust. 1a ustawy FUS, stwarzając swoistą pułapkę dla świadczeniobiorców. "Pułapka prawna" polega na tym, że obywatel, opierając się na dokonanej przez organ władzy publicznej ocenie przesłanek nabycia prawa i działając w zaufaniu do dokonanej oceny, podejmuje istotne decyzje życiowe, niekiedy nieodwracalne (np. rezygnacja z zatrudnienia), a następnie - gdy okaże się, że decyzje organu były błędne - ponosi wszelkie konsekwencje tych błędów. Sytuacja, w której możliwe jest pozbawienie prawa do emerytury lub renty wskutek uznania, że przedłożone dowody nie dawały podstaw do ustalenia takiego prawa oznacza naruszenie zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Trybunał dostrzegł, że z punktu widzenia usprawiedliwionego interesu publicznego podstawowym celem weryfikacji świadczenia w trybie art. 114 ust. 1a ustawy FUS było przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Trybunał podkreślił jednocześnie, że nie może się to odbywać przy niewspółmiernej ingerencji w prawa jednostki. Zwłaszcza wówczas, gdy do realizacji prawa do emerytury lub renty doszło wskutek błędnej oceny organu rentowego co do wystąpienia przesłanek wymaganych do nabycia uprawnień, konieczne jest zakreślenie proporcjonalnych granic ingerencji. W ocenie Trybunału Konstytucyjnego, skonfrontowanie kwestionowanej regulacji z zasadą proporcjonalności potwierdza zarzut niewspółmierność ingerencji w prawo do zabezpieczenia społecznego, co skutkuje naruszeniem także art. 67 ust. 1 konstytucji.
Rozprawie przewodniczył sędzia TK Marek Kotlinowski, sprawozdawcą był sędzia TK Piotr Tuleja.
Wyrok jest ostateczny, a jego sentencja podlega ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw