Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski
"Bez wolności wyboru - kobiety 62, mężczyźni 65-66 - ta "reforma" będzie nie do zniesienia!" - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis. Zaznacza, że sama przeszła na emeryturę pięć lat później niż mogła. Po 41 latach pracy. "I dalej pracuję. Czasem jest ciężko, ale to mój wybór. Gdybym musiała ustawowo, pod przymusem, pewno nie dałabym rady" - zaznacza.
W rządowych pracach nad koncepcją reformy emerytalnej, a raczej sposobu skrócenia okresu wypłacania emerytur, uderza doktrynerstwo i brak precyzji. Tusk nie dopuszcza innych wariantów. Brak też wyliczeń skutków finansowych ewentualnej wypłaty jednej trzeciej czy połowy należnej emerytury wcześniej, gdy nie można znaleźć pracy ze względu na stan zdrowia. To zresztą powrót do pomostówek - które świeżo zlikwidowano - tylko przesuniętych wiekowo wyżej.
Ogólnikowo mówi się też o znacznych korzyściach z dłuższej pracy; już raz mieliśmy takie obietnice gdy Buzek w 1997 roku wprowadzał kapitałowy system OFE. A Leszek Balcerowicz, który dziś mówi na protestujących "wałkonie", wtedy sam nie dopełnił swoich obowiązków. Jako minister finansów nie wyliczył precyzyjnie kosztów tej reformy, m.in. kosztów z perspektywy finansów publicznych i pochłaniania środków, które wtedy - sama na to zwracałam uwagę - powinny iść na infrastrukturę. Nie dostrzegł bowiem, że racjonalność reform zależy też od ich sekwencji!
Dziś też brak wyliczeń. Nie uwzględnia się wyników badań pokazujących, kto u nas pracuje po 65. roku życia i co o tym decyduje. A badania wskazują jednoznacznie, że tylko wysokie kwalifikacje (lekarze i inżynierowie ale już jako konsultanci, a nie zaangażowani bezpośrednio: naukowcy, rzemieślnicy nadzorujący pracę innych). A wśród kobiet masowo piszą się na dłuższą pracę urzędniczki (często tylko "z małą maturą"), gdy młodzi magistrowie zarządzania publicznego czy polityki społecznej wyjeżdżają na zmywak!
Ja sama przeszłam na emeryturę pięć lat później niż mogłam. Po 41 latach pracy. I dalej pracuję. Czasem jest ciężko, ale to mój wybór. Gdybym musiała ustawowo, pod przymusem, pewno nie dałabym rady.
Bo wolność robi zasadniczą różnicę. Była taka opowiastka kolportowana w czasach komunizmu. Zawsze w momentach przesileń politycznych, które płynnie przechodziły z rytuałów wolności w rolę instrumentów reprodukujących system. Otóż w pewnym obozie, więźniowie, apatyczni, zniechęceni, tracili swój walor siły roboczej. Więc zaofiarowano niektórym szansę "ucieczki". Znaleźli się w identycznych barakach. Powiedziano im, że to już "wolność", ale konieczny jest kamuflaż. Więc jeszcze jakiś czas pracowali jak szaleni. Wolność stała się źródłem energii.
Bez wolności wyboru - kobiety 62, mężczyźni 65-66 - ta "reforma" będzie nie do zniesienia! Jeśli będzie praca, ludzie po nią sięgną. Ale niech o tym zadecyduje przyszły rynek pracy. A nie Tusk, który koniecznie chce zostać prymusem w UE. I dlatego ani nie potrafi się zachować w relacjach z Rosją, poświęcając godność państwa (i swoją własną) bo myśli, że Unia tego od niego chce. I dlatego nie protestuje - tak jak pani minister finansów Austrii - gdy wobec Węgier stosuje się inne standardy niż wobec Hiszpanii. I dlatego pcha się do unii fiskalnej, zapominając o naszych specyficznych problemach. Choćby – jak wyliczono - że nikłe zdolności (zasoby) finansowe naszej chluby (2 mln 800 tys małych firm), powodują, iż zatory płatnicze wysokości nawet pięć tys, zł mogą doprowadzić większość z nich do upadłości.
Taki jest nasz kapitalizm!
.
0 komentarze:
Prześlij komentarz